Pasterz drzew - czyli dobry terapeuta

 

W owym trudnym okresie, gdy dochodzi do destabilizacji emocjonalnej, zakłóceń wielorakich życiowych funkcji pojawiają się w umysłach ludzkich różnego rodzaju strategie przezwyciężania doświadczanych trudności. Każdy człowiek na swój sposób poszukuje wyjścia z opałów. Czasem, podejmując wiele daremnych prób samopomocy czy doświadczając niezbyt skutecznego wsparcia najbliższych dochodzi do wniosku, że może sięgnąć po pomoc profesjonalną - zdeterminowany myślą, że może to być przysłowiowa, ostatnia deska ratunku. Czy jednak jest świadom tego, czego oczekuje umawiając się na spotkanie z terapeutą? Czy może raczej jest przekonany, że terapeuta – niczym czarodziej za pomocą swojej zaczarowanej różyczki sprawi, że wszystkie kłopoty znikną bez śladu w cudowny, jemu tylko znany sposób.?


Według Karen Hornej amerykańskiej psychoterapeutki i psychiatry, człowiek funkcjonuje w oparciu o dwa potężne pragnienia: łatwego i szybkiego osiągania sukcesów, oraz, aby sukces ten osiągnąć przy jak najmniejszym wkładzie własnej aktywności. Świadomość takiej przywary czy ludzkiej słabości być może niektórych z nas skłoni do refleksji, iż jest to mrzonka, iluzja w oparciu o którą budujemy swój własny świat fantazji: szybkiego wzbogacenia się, stałego zadowolenia, pomyślności życiowej. No, a jak już ostatecznie zachorujemy to niech nas ktoś szybko i skutecznie wyleczy. Taki styl myślenia przed wizytą u terapeuty powtarza się u większości jego klientów.

 

Psychoterapeuta-pasterz drzew?
       Określenia tego użył Irwin Yalom znany i ceniony psychoterapeuta, autor wielu publikacji z tej dziedziny. Utrzymuje on iż, drzewo wrasta korzeniami tym głębiej i mocniej im bardziej narażone jest na niesprzyjające, huraganowe warunki przyrody. Podobnie człowiek uodparnia się i tym bardziej rośnie w siłę, gdy pomyślnie przebrnie przez jakiś burzliwy etap swojego życia. Niektóre z drzew, zwłaszcza te, jeszcze zbyt słabe, wiotkie, kruche i podatne na złamania potrzebują ochrony, podpórek, osłon by mogły silnie wrastać w swoje miejsce na ziemi. Psychoterapeuta, niczym dobry ogrodnik pełni podobną rolę wobec swojego klienta chroniąc go przed załamaniem, zaniechaniem wysiłków na rzecz radzenia sobie w trudnej, życiowej sytuacji. Jest przy tym pilnym obserwatorem rozwijającego się potencjału sił witalnych klienta jego woli lepszego życia. Dlatego czynny udział klienta w procesie pomagania jest nieodzowny gdyż, terapeuta traktuje klienta jak eksperta swojego życia, który okresowo zapadł w stan bezradności wobec ciężaru spiętrzonych przeszkód. Terapia, to wspólny wysiłek obojga w poszukiwaniu optymalnych sposobów uwolnienia się od problemu, choroby czy zniechęcenia życiem. Lekarz leczy rany, objawy chorobowe wskazane przez pacjenta, dotyka je, aplikuje leki dokonuje chirurgicznych interwencji. Podobnie , choć nie tak samo działa terapeuta. Nie tak samo, bo rany duszy nie tak łatwo dostrzec, opatrzyć . Sam pacjent nie uświadamia sobie czasem ich obecności, odczuwając niejasny, wolno płynący lęk, niepokój, obsesyjną przypadłość, czy wyalienowanie w świat iluzji i fantazji psychotycznej. To, co czyni psychoterapię specyficzną dziedziną medycyny, jest szczególny i bliski kontakt z pacjentem. Niezbędnym warunkiem tej bliskości jest zakres otwartości w wyrażaniu siebie przez pacjenta i empatycznej wrażliwości na płynące zeń sygnały po stronie terapeuty. Nazywa się to przymierzem terapeutycznym - porozumienie we wspólnym dążeniu do ustalonych celów terapii.

Warunkiem optymalnego kształtowania się przymierza terapeutycznego jest więc otwartość.

Czym jest otwartość?
       W psychologicznym ujęciu tego terminu rozumiemy otwartość jako stan gotowości do nawiązywania relacji z innymi osobami w przygodnej, czy też zaplanowanej komunikacji. Aby mogła zaistnieć, potrzebna jest dobra wola obydwu stron, zwana zaangażowaniem. Początkowo jest to swojego rodzaju kredyt zaufania kierowany w stronę drugiego człowieka wynikający z założenia, że przyniesie to określony i oczekiwany efekt. Poczucie związku z ludźmi z racji podobnych przekonań, wyznawanych ideologii życiowych czy też niepowodzeń może okazać się dobrym i pomocnym wsparciem społecznym. Świadomość korzyści płynących ze społecznego zaplecza, to dobry fundament ku temu, aby w chwilach życiowych trudności zwrócić się o pomoc.

Człowiek ze swoim arsenałem świadomych i nieświadomych tendencji pozostaje nieodkrytą wciąż wyspą, zagadką dla innych i dla samego siebie. Zwykle obawia się odkrywania sfer, które budzą w nim niepokój, swoiste zagrożenie dla utrwalonego już poglądu co do własnej osoby, czyli spójnego obrazu siebie .Bywa, że radzi sobie z trudnymi emocjami otaczając się różnymi strategiami obronnymi np. zaprzeczaniem zaistniałym problemom, lekceważeniem ich lub tłumieniem trudnych emocji, co sprawia, że życie jego stwarza tylko pozory normalności. Gdy intensyfikują się przeszkody w postaci choroby, poważnej straty czy innego kryzysu, stan destabilizacji emocjonalnej zmusza do podejmowania kroków zaradczych. Uruchamia się wówczas naturalny proces rozwojowy rozumiany jako dążenie do dobrostanu. Może to skłonić niejednego, do powzięcia decyzji o zaangażowaniu się w poszukiwanie przyczyn tego stany rzeczy a zwłaszcza tego, co wynika z osobistych, niezbyt trafnych życiowych wyborów. Otwieranie się na nowe doświadczenia w procesie samopoznania jest kwestią osobistej decyzji człowieka i jego zgody na wprowadzanie korzystnych zmian w swoim życiu. Ważną sprawą jest tutaj wybór towarzysza tej ciekawej i trudnej zarazem drogi, bo wiąże się z pokładaną w nim ufnością. Kwestia zaufania w pogłębianiu się otwartości na drugiego człowieka jest tutaj sprawą zasadniczą, gdyż radzenie sobie z napotkanymi na tej drodze trudnościami wymaga od obydwu stron spójnego współdziałania. Relacja terapeutyczna to swojego rodzaju mikrokosmos społecznego doświadczania siebie w świecie, wyznacza kierunki poprawy tych zachowań, które nie służą korzystnym stosunkom z ludźmi. W procesie terapeutycznym pacjent musi mieć pewność, że uwolnienie, wypartych niegdyś do głębin nieświadomości zagrażających treści, spotka się nie tylko ze zrozumieniem terapeuty ale też, że potrafi on je zneutralizować, nadając im znaczenie oraz zapewnić solidne wsparcie nadwątlonym siłom witalny swojego klienta. Otwieranie się na drugiego człowieka jest procesem dobrowolnym, systematycznie pogłębianym wraz z rozwijającym się przekonaniem o poczuciu bezpieczeństwa i sensowności takiej relacji oraz wyraźnie odczuwalnej uldze w cierpieniu.
 
Kim jest dobry terapeuta?
      Każdy, kto decyduje się na psychoterapię liczy na to, że spotka się z wysokiej klasy specjalistą, który spełni pokładane w nim nadzieje. Jednak większość ludzi miewa trudności w sprecyzowaniu swoich potrzeb i oczekiwań wobec podejmowanej terapii. Najczęściej są to ogólnikowe sformułowania o lepszej jakości życia, zlikwidowaniu drażliwego problemu, doświadczania stanu szczęśliwości lub przywrócenie jakości życia sprzed zaistniałego kryzysu. Inni, chcą pozbyć się kłopotliwego objawu chorobowego, by żyć dalej i po staremu…. Rzadziej pojawia się zainteresowanie weryfikacją i korygowaniem dotychczasowych wyborów życiowych ku lepszemu wpływaniu na obecną i przyszłą jakość życia.
Od terapeuty więc można oczekiwać pomocy w sprecyzowaniu realnych i adekwatnych celów terapii i wytyczeniu etapów ich realizacji, uwzględniających rozpoznany w procesie diagnostycznym potencjał rozwojowy danej osoby. Umiejętność dostrajania się do przeżywanych stanów emocjonalnych swoich pacjentów wyraża się poprzez empatyczną, pełną zrozumienia postawę terapeuty. Otwiera to możliwość wniknięcia w osobliwą skarbnicę ludzkich zasobów czasem zapomnianych a czasem nieuświadamianych, które stanowią olbrzymi arsenał możliwości człowieka do przezwyciężania życiowych niepowodzeń. Jest to wiedza, którą Sokrates wydobywał od swoich rozmówcą metodą, zwaną akuszeryjną. Polegała ona na zadawaniu zręcznych pytań przy pomocy których, człowiek uświadamiał sobie swoją wewnętrzną mądrość, torującą mu drogę ku prawdzie- czyli ku trafnemu sposobowi radzenia sobie z problemami. Współczesny terapeuta również nie podaje gotowych rozwiązań, rad lecz dąży do stworzenia sytuacji terapeutycznej w której sam pacjent znajduje odpowiedzi na nurtujące go pytania i podejmuje decyzję o wprowadzaniu do swojego życia korzystnych zmian. Pomagać w sposób umożliwiający człowiekowi dochodzenie do własnych pokładów mądrości życiowej to dewiza dobrego terapeuty-pasterza.

Jako powodzenie takiej terapii będzie można określić ukształtowany stan świadomości pacjenta świadczący o przejęciu odpowiedzialności za życiowe wybory, oraz akceptację do warunków w którym żyje Terapeuta zaś nadal pozostanie w roli dobrego ogrodnika –pasterza tych drzew, które niekiedy zbyt nisko chylą się ku Ziemi.